Emilia Andrzejewska
Nie moźna naleźycie zrozumieć nauczycielskiego rodowodu pani Emilii bez, choćby powierzchownego, spojrzenia na powojenną historię kętrzyńskiego szkolnictwa zawodowego, z którym na długie lata związała swoje losy ta niezwykła kobieta.
Juź w 1945 r. intensywnie poszukiwano nowych rozwiązań organizacyjnych, które przyspieszyłyby odbudowę kultury i oświaty na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Sięgano po wzory do takich instytucji z przeszłości, które dobrze zapisały się w dziejach edukacji narodowej. Taka, wielce zasłuźoną, placówką oświatową było niegdyś Liceum Krzemienieckie. Z zawieruchy wojennej uratowała się grupa nauczycieli, pracowników i wychowawców. Ludzie ci skupieni przy byłym zastępcy kuratora szkoły do spraw społecznych, bibliotekarzu Mieczysławie Zadroźnym, podjęli starania o reaktywowanie historycznego liceum.
14 lipca 1946 r., w przeddzień obchodów 556 rocznicy zwycięstwa nad Krzyźakami, Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej ogłosił decyzję o powołaniu Liceum Warmińsko-Mazurskiego jako kontynuacji dawnego Liceum Krzemienieckiego. Działacze Warmii i Mazur zgłosili Kętrzyn lub Szczytno na ewentualną siedzibę uczelni. Miasta z niepokojem czekały na dekrety wykonawcze.
Byli nauczyciele Liceum Krzemienieckiego juź 15 września 1946 r. przedłoźyli Ministerstwu Oświaty zarys organizacyjny Liceum Warmińsko-Mazurskiego, obejmujący powiaty: kętrzyński, częściowo mrągowski i szczycieński. Jego główną siedzibę zamierzali umieścić w Szczytnie, a ośrodek Filialny w Kętrzynie.
Nie czekając na ostateczną decyzję władz, l września 1947 r., z inicjatywy polonisty krzemienieckiego Romana Chromińskiego utworzono w Kętrzynie jedną męską klasę w budynku późniejszej Szkoły Podstawowej nr 2, pod nazwą Liceum Warmińsko-Mazurskiego. Tu teź wyznaczeni przez R. Chromińskiego: Paweł Jocz i Jan Żukowski zorganizowali warsztaty zawodowe. Pierwszym ich kierownikiem został Jan Żukowski. Zarządzanie szkołą powierzono, zresztą ze szkodą dla niej, oddanemu socjalizmowi, z zawodu zegarmistrzowi tow. Grzywnie.
Tymczasem, w roku 1948 władze centralne dokonały reformy systemu oświaty i wychowania. W nowej strukturze organizacyjnej szkolnictwa nie było juź miejsca na kontynuowanie idei Liceum Krzemienieckiego. Kętrzyńska placówka oświatowa została przekształcona w Zasadniczą Szkołę Metalową podporządkowaną bezpośrednio Dyrekcji Okręgowej Szkolenia Zawodowego, a tow. Grzywna odszedł do Liceum Komunikacji Samochodowej w Olsztynie.
W tych warunkach przyjeźdźa do Kętrzyna Emilia Andrzejewska i l września 1948 r. na krótko staje na jej czele pełniąc początkowo obowiązki dyrektora, a następnie wicedyrektora juź w Zasadniczej Szkole Metalowej.
Kim była? Jaki był jej nauczycielski rodowód?
Oddajmy glos córce Halinie Buszman (dziś lek. med. w Gdańsku): "Mama urodziła się 4 września 1912 r. w Dyneburgu na Łotwie w rodzinie polskiej. Wczesne dzieciństwo spędziła w Petersburgu. Szkoły: podstawową i średnią - obie polskie - ukończyła w Dyneburgu. Następnie trzyletnie Studium Pedagogiczne.
Juź po ukończeniu szkoły średniej pracowała społecznie w Związku Polaków na Łotwie, w konsekwencji 5 lat w szkole w Birźach - szkole finansowanej przez działaczkę polonijną Halinę Pruchnikową, szkole zajmującej się repolonizacją wynarodowionych dzieci polskich. Za sprawą władz łotewskich została aresztowana i pozbawiona prawa wykonywania zawodu. Nie załamuje się, kończy kurs dla katechetów i tą drogą stara się dotrzeć do młodzieźy polskiej. Zagroźona ponownym aresztowaniem wyjeźdźa z terenu Łotwy - ucieka w źycie prywatne. Wychodzi za mąź na Litwie i wraca do zawodu. Z wybuchem wojny tereny te przechodzą z rąk rosyjskich w niemieckie i ponownie w rosyjskie. Uczy języków; litewskiego Rosjan, rosyjskiego Litwinów.
Jesienią 1945 r. wydostaje się stamtąd i udaje się do Polski - transportem repatriantów jadącym do Krakowa. Transport zatrzymuje się w Kętrzynie. Wszyscy zostają wysadzeni na peron i pozostawieni samym sobie.
Trzeba działać, odnajduje Inspektorat Oświaty i tam prosi o przydział do szkoły, która "nie ma nauczyciela". Jest taka - 19 km od Kętrzyna - Kamplak. Chłopską furmanką jedzie tam z dwójką dzieci 9,5 lat i 8 miesięcy) oraz dwiema starymi kobietami (matką i teściową). Zastaje w Kamplaku warunki frontowe: opuszczony budynek, od razu towarzyszy głód, pozostaje zbieranie buraków cukrowych i kartofli z zamarzniętych pól... pod ostrzałem radzieckiego wojska. W szybkim tempie rozpoczyna się nauka dzieci i analfabetów, są lekcje tańca, śpiewu, szycie kostiumów teatralnych, występy artystyczne. Szkoła tętni źyciem, a w domu tragedia - ukochane dziecko za- pada na zapalenie opon mózgowych, do lekarza i antybiotyku jest tylko 19 km i aź 19 km. Jest mróz, oblodzone drogi, źaden rower, źaden koń nie są w stanie pokonać odległości. Dziecko umiera. Nie ma trumny... Grób trzeba wykopać kilofem... Ma wtedy 35 lata.
W 1947 r. Kurator Oświaty wysyła ją na roczny Wyźszy Kurs Nauczycielski do Bielsko-Białej. Jest zadowolona - przedwojenni wykładowcy, jeszcze nie ma ideologizacji, a szykowanie kadry na kierownicze stanowiska i kształcenie merytoryczne.
Po powrocie podejmuje pracę w Liceum Mechanicznym w Kętrzynie. Przepracowała tam do 1962 r. Moje wspomnienia - dziecka - zawierają obrazy zajmowanego internatu i jego odbudowy, gromadzenie maszyn na warsztatach, debaty z panem Żukowskim, barwną postać pana Gintofta, Wielkiego Woźnego-Sybiraka, niestrudzonego opiekuna chłopców, nie ma w tym dat i nazw - są sentymenty, niektóre nazwiska "synów" - bo tak nazywani byli uczniowie: Witold Martyniak, Eugeniusz Nestoruk, Artur Szyszkiewicz (mieszka w Poznaniu i pamięta o "Pani Profesor" nawet po śmierci). Po nich i po wielu innych zostały stosy posegregowanych i powiązanych wstąźeczkami listów, kartek i zdjęć;
Zostały i są... Jest teź grób pana Gintofta.
W 1962 r. mama przeniosła się do nas, do Prabut (aby pomóc w wychowaniu wnuczki), podjęta pracę w szkole, gdzie dyrektorem został jej zięć - przed laty przyjęty przez nią do pracy w internacie przy szkole w Kętrzynie. W Prabutach mama uczyła języka rosyjskiego, była wychowawczynią jeszcze wielu roczników. Historia się powtórzyła: tu teź "synowie" i "córki" zacieśnili serdeczne więzi na lata. I kolejne paczuszki listów, kolejne wstąźeczki. Po przeniesieniu się do Gdańska szafy w jej pokoju zamiast toalet i futer mieściły owe skarby - listy uczniowskie. W Gdańsku była juź na emeryturze, ale natychmiast zaangaźowała się w działalność opiekuńczą w ZMP - nad starszymi od niej, chorymi i samotnymi.
Nadeszła "Solidarność" - była w niej od samego początku, szczęśliwa, źe doźyła Wolnej Polski - mimo źe trzeba było znowu poczekać. W sierpniu 1989 r. była operowana z powodu raka źołądka - dwa dni po operacji odsunęła przyniesione rosołki, źądając "Tygodnika Powszechnego' z przemówieniem Tadeusza Mazowieckiego.
Do ostatnich świadomych dni, najwaźniejsza była Ojczyzna, wolność, przeszłość narodu i przyszłość młodzieźy. Tak to teraz patetycznie brzmi, ale jakie to było oczywiste i proste! Juź w następnym roku zachorowała na chorobę Alzheimera - fizycznie była nadal w doskonałej formie, ale coraz bardziej oddalała się od realnego świata. Przez 12 lat choroby spędzonej z nami, w domu jej głównym opiekunem, który karmił, mył i zmieniał pampersy był kiedyś, przed laty zatrudniony, przez nią, młody wychowawca z internatu w kętrzyńskiej szkole, mój mąź - Stanisław Buszman.
Mama zmarła 5 września 2001 r. o godzinie 9.00 na naszych rękach. Był to poniedziałek -pierwszy dzień nowego roku szkolnego. Spoczywa na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku-Wrzeszczu.
Halina Andrzejewska-Buszman
<--powrót