Edmund Bronowski
We wspomnieniach o źyciu kulturalnym w Kętrzynie zatytułowanym "Jak to przed laty było", napisałem m. in. o istnieniu amatorskiego zespołu artystycznego przy Powiatowej Radzie Związków Zawodowych.
Otóź teatr ten, prowadzony przez Antoniego Michałowskiego, zaczął być widoczny w Kętrzynie i w całym powiecie od 1949 r. i byt podobno kontynuatorem wcześniejszego, załoźonego i prowadzonego przez nauczycielkę ze Szkoły Podstawowej nr l panią Wysłouch. W mojej pamięci zachował się teatr kierowany przez A. Michatowskiego (sprawował funkcję reźysera, inspicjenta i dekoratora), a do grupy naleźeli: jego źona Helena, Czesława Dąbrowska (która w roku 1950 została moją źoną), Oilginas, Janusz Widacki, Władysław Butkiewicz i jeszcze garstka osób, których nazwisk juź nie pamiętam.
Po udanych przedstawieniach sztuki "Rozdroźe miłości" apetyt Michałowskiego i artystów amatorów wzrost, zaczęto więc szukać chętnych do powiększenia stanu osobowego zespołu. Ja do tego zespołu trafiłem przypadkowo. W trakcie wystawiania pierwszej sztuki Michałowski odbywał u nas w Rejonowej Komendzie Uzupełnień ćwiczenia wojskowe i zaproponował mi, abym wstąpił do zespołu, zachęcając mnie m. in. ładnymi panienkami, które były w zespole, i godziwą rozrywką, a byłem wtedy jeszcze kawalerem. Nie pamiętam juź, czy te "piękne panienki", czy chęć wyźycia się zdopingowały mnie do wstąpienia do zespołu. W tym czasie dołączyli równieź Janina Pietkun, Stefan Dąbrowski, Henryk Biernat, Kazimierz Wanago, Halina Krzeczkowska, Zofia Mirowska, Władysław Kijko. Z chwilą powiększenia stanu osobowego, zaczęto przygotowywać następne sztuki i tak w czasie istnienia zespołu wystawiono: "Okno w lesie" - z źycia partyzantów, "Grube ryby" Bałuckiego, "Niemcy" Kruczkowskięgo, bajkę dla dzieci "Za siedmioma górami" oraz "Wodewil warszawski".
Nasz zespół' nazwaliśmy "Znak", jako znak istnienia naszego zespołu i działalności kulturalnej w Kętrzynie. Pieniędzy na działalność nie było, zarabialiśmy więc sami na siebie, tj. na dekoracje, rekwizyty, wyjazdy w teren. Naszym osobistym wynagrodzeniem było uznanie społeczeństwa za naszą działalność oraz kolacje, kiedy wyjeźdźaliśmy w teren.
Dekoracje -jak juź wspomniałem na wstępie - wykonywał sam Michałowski, prace techniczne przy ich stawianiu - cały zespół. Charakteryzacje wykonywaliśmy równieź sami, nauczeni przez charakteryzatora Teatru im. Stefana Jaracza z Olsztyna. Suflerowaniem zajmował się ten, kto, nie grając w danej sztuce, akurat byt wolny.
Działalność nasza nie ograniczała się tylko do samego Kętrzyna. Ze spektaklami jeździliśmy do wszystkich gmin powiatu kętrzyńskiego, jak teź i do Giźycka, Węgorzewa i Biskupca oraz niektórych gmin tych powiatów. Widownie we wszystkich miejscowościach byty zawsze pełne, bowiem źycie kulturalne w czasie powojennym, a szczególnie w miejscowościach wiejskich prawie nie istniało. Ludzie po wojnie byli spragnieni rozrywek, toteź byliśmy przyjmowani ze swymi przedstawieniami bardzo przychylnie.
Wyjazdy nasze w teren odbywały się samochodami cięźarowymi, gdyź innych w Kętrzynie nie było. Jadąc nimi w zimowe wieczory, zmarznięci byliśmy jak przysłowiowe "sople lodu", ale to nas nie zraźało.
Sztukę "Niemcy" Kruczkowskięgo wystawialiśmy jako pierwsi w województwie, grając m. in. na scenie wojewódzkiego Domu Kultury w Olsztynie, na który to spektakl przyszli artyści Teatru Jaracza. Dziwili się, źe my zdecydowaliśmy się wystawiać tę sztukę, kiedy oni mieli pewne obiekcje z tym związane, nasz występ uznali za bardzo udany jak na zespół amatorski. Kierownik zespołu miał z nami czasem trochę kłopotu, gdyź nie byliśmy mocno zdyscyplinowani, dość często nasza nauka ról i próby ciągnęły się bardzo długo, ale Michałowski znalazł na to lekarstwo. Jeśli nauka przeciągała się, drukował afisze informujące o mającym się odbyć przedstawieniu i rozwieszał je w mieście, w rezultacie czego przeraźeni uczyliśmy się dniami i nocami, aby zdąźyć opanować role na czas. Byliśmy wściekli na niego, ale później wszystko obracaliśmy w śmiech.
Chcę tu nadmienić, źe artyści nasi nie mieli źadnego przygotowania artystycznego, jak teź i sam p. Michałowski - kierownik zespołu. Ale jak mówi przysłowie ludowe "nie tylko święci garnki lepią", tak samo i my z powodzeniem graliśmy role aktorów. Jednak wielu z nas miało jakie takie pojęcie o aktorstwie, źe się tak wyraźę, bo przed wojną brali udział w szkolnych teatrzykach bądź śpiewali w chórze.
Z źycia i działalności zespołu nie zostały źadne dokumenty, nie było teź kroniki. Co prawda na niektóre sztuki przyjeźdźali korespondenci z "Gazety Olsztyńskiej", ale nigdy światła dziennego nie ujrzały źadne reportaźe czy choćby wzmianki o naszej działalności, nie mieliśmy teź źadnych zdjęć, bo w Kętrzynie było tylko dwoje fotografów, jedna pani, której nazwiska juź nie pamiętam - robiła zdjęcia tylko w swoim zakładzie, oraz pan Marzeta, nazywany przez nas "fotografem z Boźej łaski", który co prawda przychodził i niby fotografował, ale nikt potem tych zdjęć nie widział. Dlatego teź w moim albumie zachowały się tylko dwa zdjęcia ze sztuki "Okno w lesie".
Płynął czas, kilku amatorów - artystów zawarło związki małźeńskie, w tym i ja, na świat zaczęto przychodzić nowe pokolenie, ale nowego narybku aktorów - amatorów nie było i bodajźe w roku 1951 zespół przestał istnieć.
Dzisiaj niestety zostało nas o wiele mniej niź było przy jego organizacji. Zestarzeliśmy się. Pozostały tylko wspomnienia.
Edmund Bronowski
-
<--powrót