Chudzikowa Helena
Był to zwyczajny styczniowy dzień. Przejęte i lekko podenerwowane pospiesznie zmierzałyśmy w stronę ulicy Pocztowej. Dochodziła godzina 15.00, a my wciąź nie będąc pewne adresu, pod który się wybrałyśmy, szłyśmy w milczeniu, zastanawiając się: Kim jest ta kobieta? Czy będzie dla nas miła? Czy nam pomoźe? Wreszcie odnalazłyśmy poszukiwany budynek i oczywiście pojawił się kolejny problem - domofon, a miałyśmy juź 10 minut spóźnienia. Ciepły głos chwilowo rozwiał obawy. Pani Teresa juź na nas czekała. Przekraczając próg jej mieszkania, nie byłyśmy świadome jak w rzeczywistości mało wiemy na temat takich ludzi jak ona i jej rodzina. Uświadomiłyśmy to sobie dopiero, wsłuchując się w historię pani Teresy i jej bliskich.
Helena Buszydło (matka pani Teresy) urodziła się 27 października 1910 r. w Jaworowie koło Lwowa. Jej rodzicami byli Franciszek i Ludwika z domu Korpus Buszydło. Była najmłodszym dzieckiem wśród pięciorga rodzeństwa (Adam, Artur, Stefania, Zofia i właśnie Helena). W 1917 r. rozpoczęta naukę w źeńskiej Szkole Podstawowej w Jaworowie, którą ukończyła w 1924 r. W tym samym roku rozpoczęła naukę w państwowym Seminarium Nauczycielskim Żeńskim w Jaworowie i po dwuletniej nauce otrzymała kwalifikacje nauczyciela szkoły powszechnej. W 1929 r. rozpoczęła pracę jako nauczycielka w szkołach powszechnych:
o 1.09.1929 - 51.09.1950 r. Morozówka, gmina Korzec, powiat Równe,
o l .09.1950 -1.11.1955 r. Susk, gmina Klewań, powiat Równe,
o 1.11.1955 - 17.09.1959 r. Bokszyn, gmina Międzyrzec, powiat Równe.
W 1954 r. wyszła za mąź za komendanta placówki granicznej Antoniego Chudzika, który urodził się 20 maja 1898 r. we wsi Podlaszcze, gmina Raków, powiat Jędrzejów, woj. kieleckie. Jego rodzicami byli Jan i Józefa z Gryniów. Do 21 roku źycia pracował jako robotnik rolny.
W 1957r. państwu Chudzikom urodził się syn Ryszard, a w 1959 r. córka Teresa. Przyszłość rodziny zapowiadała się jak najlepiej. Fani Helena otrzymała dobrą posadę, posiadali na własność kilka hektarów ziemi i ogólnie stanowili szczęśliwy związek.
Wybuch II wojny światowej, a zwłaszcza dzień 17 września, przyniósł smutne zmiany dla całej rodziny. Rodzice pani Heleny mimo podeszłego wieku (80 i 67 lat) zostali wywiezieni do Kazachstanu, brat Adam zginął w Katyniu, a siostra Stefania została zamordowana wraz z męźem i synami. Wojna zmusiła równieź do rozstania z męźem - Antoni 8 maja 1940 r. został aresztowany przez władze sowieckie i zesłany do Workuty, gdzie pracował w obozach i kołchozach jako robotnik rolny. Od tego momentu do końca wojny jego źycie było ciągłą tułaczką. W 1942 r. został powołany do Wojska Polskiego organizowanego przez Andersa i wywieziony transportem do Persji, a następnie do Palestyny i Egiptu, gdzie pracował w administracji państwowej.
Niedługo po aresztowaniu męźa osamotniona pani Helena z trzyletnim synkiem i niespełna roczną córeczką została deportowana na Syberię. Udało jej się cudem ubłagać konwojentów, aby córkę Teresę odesłać z nianią do rodziny męźa i tak straciła z nią kontakt na sześć lat. Podróź trwała około tygodnia. Zesłańców przewieziono do lasów w okolice Archangielska. Były juź tam baraki zbudowane przez Rosjan i Ukraińców, których wysiedlono w okresie kolektywizacji. Pani Helena została zmuszona do wykonywania bardzo cięźkiej pracy, polegającej na korowaniu duźych drzew. Przydzielono ją do brygady robotników polskich. Byli to przewaźnie osadnicy i gajowi. Współpracę z rodakami wspominała źle. Nie zapisywali wszystkich dniówek, nigdy nie pomagali o czasie zakończyć pracę, zostawała po godzinach sama w lesie. Trudno jej było wyrobić nakazaną normę. Czynności te wykonywała mimo bardzo złej pogody. Pamiątką tych czasów byty odmroźone nogi i nadszarpnięte zdrowie fizyczne i psychiczne. Tam teź przeźyła wielką tragedię. Synek Ryszard, będąc pod opieką przedszkolanki, zjadł w lesie trujące jagody, nie było dla niego ratunku. Zmarł. Cięźka praca i zmęczenie przytępiły ból po stracie syna.
Helenę przeniesiono do brygady Rosjan i Ukraińców. I, o dziwo, odnosili się do niej bardzo źyczliwie. Nigdy nie zostawili jej samej w lesie, zawsze znaleźli słowo otuchy. Po wizycie gen. Sikorskiego w Moskwie Polacy otrzymali paczki z Czerwonego Krzyźa, mieli bieliznę i odzieź. Właśnie wtedy pani Helenie udało się nawiązać pierwsze kontakty z rodziną. Jednocześnie Polacy zaczęli zbierać polskie dzieci po zmarłych zesłańcach i organizować polskie domy dziecka. W 1942 r. Helena wraz z częścią przesiedleńców znalazła się w Stawropolu nad Wołgą z polskim domem dziecka. Pracowała tam jako nauczycielka w polskiej szkole. Uzyskała zgodę na wyjazd do Kazachstanu po matkę, poniewaź ojciec juź nie źył. Od tej pory źyły we dwie.
Nadszedł dzień zwycięstwa. Była to wielka radość, nadzieja na spotkanie z rodziną. Przez te kilka lat nie było wiadomości o córce i bracie męźa. W 1946 r. obie z matką przyjechały do kraju. Po drodze - postój w Poznańskiem, okres kwarantanny i przyjazd do Kętrzyna. Tu juź był brat męźa i córka Teresa, którą się opiekował, gdy pani Helena przebywała w okolicach Archangielska. Pomimo wielu przeźyć czuła potrzebę pracy w swoim zawadzie. Zgłosiła się do Wydziału Oświaty, otrzymała pracę w Szkole Podstawowej nr 2 (maj 1946). W 1947 r. powrócił z Anglii mąź, który otrzymał posadę księgowego w mleczami. Cztery lata później przyszła na świat córeczka Krystyna. Po śmierci męźa w 1956 r. pani Helen i sama wychowywała i kształciła córki. Zdobyły wyźsze wykształcenie: Krystyna magisterskie, Teresa doktoranckie. Równieź pani Helena całe źycie się kształciła: ukończyła wyźsze kursy nauczycielskie, bibliotekarza i archiwisty. Pracowała społecznie.
Przedstawione powyźej losy rodziny Chudzików to jedna z wielu podobnych historii polskich rodzin okresu II wojny światowej. Zapewne dla jej członków to odrębna i szczególna tragedia, ale takich właśnie tragedii rozegrały się tysiące, nawet jeśli niektórym rodzinom udało się znów połączyć, to wieloletnia rozłąka z pewnością wniosła za sobą poczucie obcości. Rozdarte rodziny, wiadomości o śmierci małźonków, rodziców, dzieci, pozostawione na obcej ziemi mogiły wycisnęły niezatarte znamię.
Przed śmiercią pani Helena stwierdziła: "To, co przeźyłam w czasie wojny jawi mi się
w snach jako koszmar. Ciągle przeźywam wywózkę i lęk o najbliźszych, tych co źyją i tych, których juź nie ma. Zatracam poczucie rzeczywistości". Zmarła 21 września 2001 r. Zawsze aktywna i silna pani Helena jest wzorcem i autorytetem dla swoich córek. Fani Teresa z uśmiechem stwierdza, źe nigdy nie dorówna mamie.
Ewelina Ludidewicz i Paulina Bąk
- Zespół Szkół Ekonomiczno-Spoźywczych im. Mikołaja Kopernika. Opiekun - Lucyna Tokarczyk.
(Praca pisana na konkurs historyczny organizowany przez fundację im. Stefana Batorego i Ośrodek Karta w Warszawie. Otrzymała certyfikat i znajduje się w archiwum "Historii Bliskiej" Ośrodka Karta.)
<--powrót