Maria Abramowicz (ciotka Józefowa)
Jurek Putrament napisał o niej, źe była ładna. Kętrzynianie podziwiali jej amatorską pasję aktorską i zacięcie literackie, nauczyciele pamiętali ją jako pioniera oświaty kętrzyńskiej.
Kim była Maria Abramowicz?
Z domu Kowalewska urodziła się 3.05.1911 r. w Wilnie w rodzinie inteligenckiej. Dzieciństwo spędziła na wsi w posiadłości rodzinnej koło Widz. Była małym dzieckiem, kiedy zaczęła się l wojna światowa. Los rzucił rodzinę Kowalewskich na Smoleńszczyznę - ojciec poszedł na wojnę, było cięźko.
Po zakończeniu działań wojennych Polacy wracali do wolnego kraju. Kowalewscy wrócili na Wileńszczyznę. Ojciec zmarł, gdy Maria miała 15 lat. Wychowaniem dwóch córek zajmowała się matka z domu Pisani. Pochodziła ze spolszczonej rodziny włoskiej. Wśród pamiątek rodzinnych pieczołowicie przechowywanych przez Marię, znajduje się dokument o nadaniu dóbr ziemskich dla Pisanich przez cara Aleksandra l. Po swoich dalekich przodkach Maria odziedziczyła piękny sopran, włoski profil i wesołe usposobienie.
Po powrocie na Wileńszczyznę Maria uczyła się w domu, jak to było w zwyczaju zamoźniejszych rodzin. Potem zdała egzamin do II klasy Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej w Wilnie. Była o dwa lata młodsza od swoich koleźanek. Znajomość języka francuskiego wyniosła z domu, w szkole uczyła się angielskiego i łaciny.
Z nauką radziła sobie dobrze. Nauczyciele angaźowali ją do kółka recytatorskiego i do teatrzyku szkolnego. Marią zdradzała zdolności aktorskie, co wzbudzało niezadowolenie rodziny. Z wielkim sentymentem Maria wspominała profesora łaciny pana Jakowickiego (dziadka pani Gabrieli Jocz). Innych nauczycieli darzyła równieź sympatią. Gimnazjum ukończyła w 1929 r. i wstąpiła na Uniwersytet Wileński im. Stefana Batorego na wydział prawa. Po roku przeniosła się na geografię. Piękne to były lata studenckie. Maria naleźała do chóru akademickiego i do szopki. Pochłaniało to duźo czasu, ale dawało duźo satysfakcji. W czasie studiów związała się z wileńską lewicą, działającą tam bardzo pręźnie. Młodzieź bardzo często spotykała się z pisarzami. W byłym klasztorze bazylianów w sali Konrada odbywały się we środy spotkania literackie. Maria pełniła tam obowiązki pani domu. Spotykała się z Jerzym Putramentem i Czesławem Miłoszem.
Latem organizowano wycieczki dla poznania przebogatej w zabytki ziemi wileńskiej i piękna przyrody.
Z czasów wileńskich utrwaliła się w pamięci Marii powódź w kwietniu 1951 r., kiedy wylała Wilia i woda sięgała murów katedry. W archiwum rodzinnym przechowywane są zdjęcia powodzi, która uszkodziła fundamenty katedry. Wtedy uczeni, na czele z Lorentzem (konserwatorem zabytków), przystąpili do umacniania fundamentów i natrafili na krypty grobów królewskich. Odkryto groby Elźbiety i Barbary - dwóch źon Zygmunta Augusta, króla Aleksandra Jagiellończyka i puszkę z sercem króla Władysława IV. Postanowiono wybudować mauzoleum, a trumny czasowo przeniesiono do Kaplicy Królewskiej. Przedstawiciele władz miasta i młodzieź akademicka pełnili wartę honorową przy grobach królewskich.
Lata studenckie mijały szybko w nawale róźnych zajęć. Maria otrzymała temat pracy dyplomowej, miała absolutorium i wtedy ojej rękę poprosił prawnik Kazimierz Abramowicz. Rodzina zgodziła się, bo przednia to była partia. W 1955 r. zagrano marsza Mendelsona i Kowalewska zmieniła nazwisko na Abramowicz. Jako źona sędziego musiała prowadzić dom na odpowiednim poziomie. nie było to łatwe, brakowało je doświadczenia, ale wrodzona inteligencja, wdzięk i ujmujący sposób bycia rozwiązały wiele problemów.
Będąc źoną prawnika, orientowała się w wielu sprawach, starała się ostrzec kolegów z lewicy, chodziła na procesy polityczne, przechowywała dokumenty, pomagała kolegom w miarę swoich moźliwości. W 1938 r. Maria została szczęśliwą matką, powita bliźnięta Piotra i Pawła.
Lato 1959 r. spędziła na wsi. Po wybuchu wojny wróciła do Wilna. Mąź wyjechał w głąb Litwy, więc trzeba było zmienić mieszkanie na mniejsze w tańszej dzielnicy. Zamieszkała w Ponarach. Zaczęła pracować w szkole wieczorowej. Z powodu trudności finansowych wyprzedaje ubrania i inne rzeczy. W 1941 r. mąź podzielił los wielu innych Polaków i znalazł się na Wschodzie. Potem trafił do Wojska Polskiego. Od tej pory Maria zostaje sama, niestety na zawsze. Musi dbać o dzieci, nie ma z czego źyć. Jedzie na wieś. Lata okupacji są bardzo cięźkie. Ginie wielu Polaków, odbywają się masowe eksterminacje Żydów, wywóz na przymusowe roboty do Niemiec. Organizuje się partyzantka. Maria jest dzielna. Dostarcza leki partyzantom, wiele pomaga jej felczer Antoni Kruczkowski. Wojenną tragedię dopełnia śmierć matki.
W 1944 r. pracuje w szkole początkowej z językiem białoruskim w Topólce, niedaleko rodzinnego folwarku Puszki. Prowadzi we wsi świetlicę. Radzi sobie ze wszystkimi kłopotami. Zbliźa się koniec wojny. Pozostaje oczekiwać na wiadomość od męźa. Czy źyje? Rozpoczyna się repatriacja. Maria z dziećmi i z ciocią zapisuje się na wyjazd do Polski. Długo czeka na transport. Wreszcie następuje wyjazd z Dukszt.
Droga do Polski jest długa i uciąźliwa. Marią mą niewiele bagaźu. Dzieci podróź znoszą dobrze. Maria, będąc przewodniczącą samorządu pociągu, pociesza ludzi rozpaczających po pozostawionej ojcowiźnie. Mą stacjach dostaje wrzątek dla ludzi starszych i dzieci, informuje o godzinie odjazdu pociągu.
I tak po długiej podróźy w kwietniu 1946 r. znalazła się w Bartoszycach. Znajomi namówili ją na przyjazd do Rastemborka. Przyjechała. Po zakwaterowaniu zgłosiła się do Inspektoratu Oświaty. Skierowano ją do Szkoły Podstawowej nr l. Uczyła z zapałem języka angielskiego i biologii. Ma swoje własne metody. Od razu nawiązuje więź z klasą i z rodzicami. Działa w Związku nauczycielstwa Polskiego.
Kętrzyn w powojennych latach potrzebował ludzi pracowitych, zaangaźowanych i aktywnych. Do takich właśnie naleźy Maria. Angaźuje się w pracy Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. Dociera do najdalej oddalonych wsi powiatu, występuje z odczytami, pogadankami. Nawiązuje znajomości z ludnością wiejską, z autochtonami. Prezes Zarządu Wojewódzkiego TWF dr Władysław Gębik przesyła dyplom i podziękowania za pracę.
W 1951 r. Maria przechodzi do Wydziału Oświaty na stanowisko kierownika referatu Oświaty Dorosłych. Pracuje głównie w terenie, duźo serca wkłada w tę pracę. Po wojnie wielu ludzi było niepiśmiennych, Naleźy wszystkich nauczyć czytać i pisać po polsku. Maria potrafi kaźdego przekonać do roli oświaty w powojennym kraju. Są jednak i kłopoty: brak nauczycieli, odpowiednich pomieszczeń, ale ze wszystkim moźna się uporać.
W 1951 r. Instytut Pracy Wydawnictwa Spółdzielczego w Warszawie podpisał z Marią umowę. Została korespondentem terenowym. Odwiedza zakłady pracy, pisze o pracownikach cukrowni, o rozwoju kultury, prezentuje sylwetki ludzi zasłuźonych dla miasta i powiatu. Czytałam artykuły pani Marii z "Głosu Olsztyńskiego", przechowywane w jej rodzinnym archiwum. Do pracy zawodowej i społecznej dochodzi jeszcze zaangaźowanie partyjne. Od 1947 r. jest członkiem partii. W 1948 r. była delegatem na Krajowy Zjazd Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
W 1954 r. Maria zostaje kierownikiem Oświaty Dorosłych, Instruktorem TWP, organizatorem odczytów przy Powiatowej Radzie Narodowej, a od 1958 r. zostaje kierownikiem Referatu Ogólnego ds. Kultury. W 1966 r. została przeniesiona do Zespołu Szkół Zawodowych.
W teczce domowego archiwum leźy plik podziękowań od róźnych organizacji i instytucji, duźo dyplomów i legitymacji. Wymienię niektóre: Z okazji dnia Działacza Kultury za owocną i twórczą pracę w rozwijaniu źycia kulturalnego na Warmii i Mazurach. Odznaki i medale; Przyjaciel Dziecka, Za pracę w TPPR, ZNF, Zasłuźony Działacz Ruchu Spółdzielczego, Członek Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich i Północnych. W 1978 r. otrzymała Krzyź Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
I tak całe swoje źycie na dobre i złe związała pani Maria z Kętrzynem. Miała okazję osiedlić się gdzie indziej, w innym mieście, w innym kraju, ale pozostała wierna Kętrzynowi. W 1970 r. została wdową.
Wielka pociechą w źyciu są juź dorosłe wnuki. Im przekazuje rodzinne pamiątki. Jest człowiekiem wielkiego serca. Przez szereg lat opiekowała się obłoźnie chorą ciocią, potem siostrą. Odwiedzała chore emerytki, organizowała pomoc potrzebującym. Była zapraszana do szkół na spotkania z młodzieźą, opowiadała historię rozwoju Kętrzyna. Była członkiem Ligi Kobiet Polskich, w Klubie Seniora przewodniczącą sekcji kulturalno-rozrywkowej, zastępcą przewodniczącego Związku Emerytów i Rencistów, działała w Zarządzie ZNP, w komitecie osiedlowym, w Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego, w towarzystwie Miłośników Kętrzyna.
Emeryci prowadzą bardzo czynne źycie kulturalne. Spotykają się z kolegami z Korsz, Srokowa, Karolewa. Maria przygotowuje na spotkania monologi w gwarze wileńskiej, występuję jako "Ciotka Józefowa". Z wielkim zainteresowaniem słuchają mowy wileńskiej nie tylko emeryci, ale i młodzieź i ludzie w wieku średnim. Po nieźyjącym juź Wincuku (Stanisławie Bielikowiczu) Maria jest jedyną osobą, która potrafi przekazać piękno gwary wileńskiej.
Na emeryturze nie ma wolnego czasu. Współorganizuje emerytom imieniny, odwiedza pensjonariuszy w Domu Pomocy Społecznej, odwiedza znajomych w terenie, piecze świetne ciasta, organizuje konkursy i bierze udział w przeglądach zespołów amatorskich. Ma duźo ciekawych wycinków z prasy. Przechowuje zdjęcia rodzinne i szkolne, listy, pamiątki, maskotki. Bywa prawie na wszystkich zebraniach miejskich. Ma duźo werwy, siły, świetną pamięć. Zna wielu pisarzy, dziennikarzy, ludzi na wysokich stanowiskach. Wesoła, uśmiechnięta, zawsze miła i uprzejma.
Maria Rutkowska-Kupran
<--powrót