Bolesław Jakubcewicz
Poźegnanie inź. Bolesława Jakubcewicza
Polska pisarka Anna Kowalska w powieści "Pestka" pisała: "Dobre dni odchodzą: Ludzie umierają albo przestają kochać ..."
Szczególnie odczuwamy odejście bliskich z rodziny, przyjaciół - w naszym przypadku kolegów z Technikum Mechanicznego z lat 1961-1972.
Dobre to były czasy: nauczyciele związani serdeczną przyjaźnią trwającą do dzisiaj, uczniowie zaś pobierali cenne nauki dla wciąź rozwijającego się przemysłu w Kętrzynie. Fabryka Sprzętu Oświetleniowego "Farel" , Zakład Odzieźowy "Warmia", Cukrowania, PGR-y dawały zatrudnienie.
Kadra pedagogiczna rekrutowała się z uniwersytetów, politechnik jak teź z Wyźszych Szkół Pedagogicznych. Fachowcy od przedmiotów zawodowych bardzo skomplikowanych przybywali z wymienionych zakładów. Byli to inźynierowie: Cz. Dmochowski, bracia Kozłowscy, J. Szcześniak, J. Gola, Władek Kiełdanowicz i nieco później Bolesław Jakubcewicz za czasów dyrektorowania Jana Mirynowicza w Zasadniczej Szkole Zawodowej pełnił funkcję kierownika warsztatów w róźnych kierunkach.
Dyrektorem Technikum Mechanicznego (w latach 1961-1967) był nieodźałowanej pamięci inź. Edmund Plisko. Młody, utalentowany w pracy z zespołem nauczycieli był ceniony i bardzo lubiany. Znajdują się jednak nieukontentowani, by dobro zniewaźyć. Powrócił do rodzinnego Płocka we wrześniu 1967 roku, a wraz z nim zgasła wcześniejsza radość źycia nauczycielskiego. Dr Gabriela Jocz samodzielnie kierowała szkołą do momentu połączenia z ZSZ w 1972 roku.
Tak powstał Zespół Szkół Zawodowych im. Marii Skłodowskiej, a dyrektor Józef Małych przybył ze szkółki rolniczej. Inź. Bolesław Jakubcewicz był jego zastępcą i dobrym, o pogodnym usposobieniu naszym szefem.
W sobotę 23.02.2019 r. o godz. 11.00 zgromadziło się liczne grono podwładnych mgr inź. Jakubcewicza. Wszyscy mocno wiekowi przybyli z kwiatami i serdeczną pamięcią.
Mszę św. pogrzebową w Kaplicy przycmentarnej odprawił duszpasterz z Kościoła św. Alberta "na Falklandach". Nie znając wszystkich księźy zapytałam stojącą w pobliźu Panią, która wyjaśniła: "To ksiądz Albin Stankiewicz, bardzo miły człowiek i rzetelny kapłan. Jakaś gazeta próbowała go "wychowywać".
Po skończonej uroczystości pogrzebowej zwróciłam się do księdza z podziękowaniem za piękne, w sposób bardzo serdeczny sprawowaną eucharystię. W homilii nawiązał do zasmuconej rodziny i przyjaciół zmarłego, a takźe do kaźdego człowieka goniącego na tej ziemi za dobrobytem i szczęściem. Dopiero w Domu Boga Ojca to osiągniemy. Zbliźający się okres Wielkiego postu aby upłynął z wiarą, nadzieją, miłością. Z tych trzech cnót miłość jest najwaźniejsza.
Stary cmentarz w Kętrzynie pamiętający czasy przedwojenne jest obecnie mocno ogołocony z dorodnych drzew, no to i śpiewających ptaków brakuje. Jego ziemia ukryła prochy przedwcześnie poźegnanych przyjaciół: Michała, Witka i Leszka, Gdulę, Szczerbę i Drzewieckiego, Dmochowskiego i Kiełdanowicza. Pliskowie Basia i Edmund, Smolińscy spoczęli gdzieś dalej na polskiej ziemi.
Zbliźająca się wiosna cieszy promieniami słońca, chociaź śmiało czasami wkrada się w serca. Pogodzeni z naszym losem wtórujemy głosem kapłanów: "Niech odpoczywają w pokoju wiecznym ..."
Bronisława Rutkowska
<--powrót