Legenda o powstaniu jeziorka kętrzyńskiego
Dawno, dawno temu w starym i zacnym grodzie Rastenburg mieszkał i pracował pewien nieszczęśliwy męźczyzna o imieniu Anzelm. Miał jeden powaźny problem, który spędzał mu sen z powiek - mowa tu o przeklętej, dotkliwej samotności. Młodzieniec kaźdego dnia cierpiał katusze. Poniewaź nie miał z kim szczerze porozmawiać, dźwigał na swoich barkach ogromny cięźar codziennego źycia.
Któregoś dnia jednak los się do niego uśmiechnął. Gdy wyruszył do pobliskiego lasu, by zebrać jagody, napotkał nimfę. Ogarnął go niepokój na widok tajemniczej mary. Chciał zmykać, gdzie pieprz rośnie, ale
Jakieź było zaskoczenie Anzelma, gdy usłyszał słodki głos rusałki i słowa skierowane do siebie. Dziewczę wyjaśniło młodzieńcowi, źe moźe zaradzić jego problemom, jednak musiałby spełnić jej prośbę. Nieopodal murów obronnych miasta musiałby wykopać staw, w którym mogłaby niebawem zamieszkać, poniewaź ciągnie ją do ludzi.
Zdziwił się nieco Anzelm, gdyź ogólnie wiadomo, źe nimfy stronią od rodu ludzkiego, jednak czegóź nie robi się, by zdobyć bratnią duszę. Zgodził się i następnego poranka wziął się do pracy. Dziesięć dni i tyleź nocy trudził się, by sprostać złoźonemu przyrzeczeniu. Po wykopaniu pokaźnego zagłębienia dźwigał z pobliskiej rzeki wiadra wypełnione wodą, aź wypełniło się po brzegi. Zauwaźył teź, źe jego pracy przyglądała się z pewnej odległości urodziwa panna.
Gdy Anzelm skończył swoje dzieło, dziewczę podeszło do niego i nieoczekiwanie obmyło jego spocone czoło zmoczoną w wodzie chusteczką. Następnie wypytywało z zaciekawieniem o powód Anzelmowego przedsięwzięcia. Młodzieniec, urzeczony jej troską, opowiedział Hedwidze - bo tak miała na imię dziewczyna, o doskwierającej mu samotności i o obietnicy nimfy. Zauroczony Anzelm nie mógł oderwać wzroku od panny. Czyźby właśnie spełniała się przepowiednia tajemniczej rusałki?
Żyli wiele lat w szczęściu, ciesząc się sobą nawzajem. Anzelm zapomniał, co to samotność. Los jednak nie jest sprawiedliwy.
Pewnego roku Hedwiga zapadła na suchoty i zmarła. Zrozpaczony męźczyzna nie potrafił pogodzić się z odejściem ukochanej kobiety. Wiele dni błądził po okolicznych lasach, szukając nimfy. Chciał wiedzieć, dlaczego los tak go doświadczył. Niestety, po rusałce nie było ani śladu.
Zrezygnowany i rozźalony wracał do miasta. Usiadł na brzegu stawu, który onegdaj wykopał, i zaczął szlochać.
Płakał wiele dni i nocy. Łzy spływały mu po policzkach, a z nich kapały do stawu. Wody przybywało, przybywało, aź powstało całkiem pokaźne jeziorko, którym mieszkańcy cieszą się do dziś, choć powstało z ludzkiej nadziei i rozpaczy.
Nikola Jakubiec, kl. I c
Gimnazjum nr 2 im. Jana Pawła II w Kętrzynie
Opiekun: Mariusz Wąsik
<-- powrót