Legenda o mazurskiej stadninie
Dawno, dawno temu w mieście zwanym Rastenburg zlecono budowę stadniny, w której swój dom miały mieć najwspanialsze konie. Ku zdziwieniu włodarzy miasta szybko zjawili się męźczyźni gotowi do pracy.
Budowę Stada Ogierów w Rastenburgu ukończono w 1877 roku. Stadnina obsługiwała wtedy południowo-wschodnie powiaty Prus Wschodnich i juź w tamtych czasach budziła podziw, i miała ugruntowaną pozycję. Do dziś znana jest jako najdłuźsza stadnina w Europie ze względu na swoją długość 200 m i boksy na 150 sztuk koni. Sprowadzono tu ogiery z lśniącymi grzywami, pięknymi ogonami i przede wszystkim z rodowodem.
Pewien młody człowiek czuwający nad architekturą tego miejsca przychodził tu codziennie, by czuwać nad kaźdym szczegółem powstającej budowli. Następnie z radością obserwował takźe przywoźone rumaki, które świetnie czuły się w nowym miejscu. Lubił patrzeć, jak skaczą przez przeszkody, dostojnie poruszają się na wybiegu. Widział, źe konie dobrze czują się w nowiutkich boksach pod okiem stajennych. Był tak zafascynowany tymi silnymi i pięknymi zwierzętami, źe zapragnął, by jego córeczka teź mogła poznać to miejsce. Postanowił, źe przyprowadzi dziecko, by mogło to wszystko zobaczyć i tak jak on pokochać te wspaniałe ogiery. Czuł, źe jest bardzo szczęśliwym człowiekiem: ma rodzinę oraz pracę, która daje mu duźo satysfakcji.
Pewnego dnia przyprowadził do stadniny swoją córeczkę Anię. Dziecko, tak jak jej tata, od razu zakochało się w koniach. Dumny ojciec zaprowadził swoją jedyną pociechę do konia najpiękniejszego w całym stadzie. Posadził ją na jego grzbiecie i, trzymając za uzdę, wyprowadził na zewnątrz. W tym samym momencie gdzieś w oddali zawył pies i wystraszony koń stanął dęba. Ania krzyknęła i mocno chwyciła się grzywy. Ogier wyrwał się zdumionemu ojcu i pogalopował przed siebie! Męźczyzna biegł za coraz szybciej oddalającym się koniem, z płaczącą dziewczynką na grzbiecie.
Niestety, mimo źe do poszukiwań zaangaźowało się całe miasto i okoliczne wsie, nigdzie nie odnaleziono ani dziecka, ani konia. Nie wiadomo, co dalej działo się z rodzicami małej. Natomiast od tamtej pory, gdy konie są wyprowadzane ze stajni, bramy stadniny są zawsze zamykane. Niektórzy pracownicy twierdzą, źe czasami w zamglony dzień moźna zobaczyć konia galopującego wokół stadniny, na grzbiecie którego siedzi mała dziewczynka.
Karina Sztabińska klasa 5a
Szkoła Podstawowa nr 1w Kętrzynie
Opiekun: Elźbieta Wąsik
<-- powrót