Helena Raksimowicz
Są ludzie, których wszyscy w środowisku dobrze znają, których nazwiska wywołują pozytywne skojarzenia, nie z racji heroicznych czynów, lecz dzięki źyciu, które poświęcają jakiejś wspanialej idei. Takim człowiekiem jest p. Helena Raksimowicz - emerytowana nauczycielka, wierna przez całe źycie organizacji harcerskiej i nauczycielskiemu powołaniu. Jej źycie to wierność maksymie zawartej w słowach A. Kamińskiego: "Życie jest tylko wtedy coś warte i tylko wtedy daje radość, jeśli jest słuźbą".
Bogactwo takiego źycia, objawiające się w szarej, często trudnej i nieźyczliwej codzienności, dostarczyło ciekawego materiału do monografii Heleny Raksimowicz jako harcerza, pedagoga i społecznika. Napisała ją w 1996 r" jako pracę dyplomową, absolwentka olsztyńskiej WSP -Agnieszka Dziemiańczyk. Praca ta to ciekawa, wzbogacona dokumentami i fragmentami publikacji prasowych, rozmów i wywiadów z bohaterką- opowieść o trudnym, ale pełnym źyciu, o satysfakcji płynącej z pracy pedagogicznej i wychowawczej, o jej niepospolitych efektach, wzorcach wychowawczych i osobowych.
"Często źyją i pracują wśród nas ludzie, o których dorobku, zasługach na ogół się nie pamięta - tak związani są z krajobrazem, ze skrzętnie wykonywaną praca, źe ich obecność przyjmuje się zazwyczaj bezwiednie jak coś oczywistego. Dopiero sytuacja szczególna, np. kolejna rocznica urodzin lub śmierci, uświadamia nam, źe istnieli ludzie, dla których tradycje kultury polskiej, symbole narodowe byty zawsze drogie" - tak pisze we wstępie autorka monografii.
Praca składa się z czterech rozdziałów, z których pierwszy ukazuje dom rodzinny bohaterki w Lunińcu - niewielkiej mieścinie na Polesiu, lata szkolne w gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły w Lunińcu, początki działalności harcerskiej, udział w Zlocie ZHP w Spalę w 1935 r. Rozdział II to opis lat spędzonych przez panią Helenę w Wilnie, gdzie po maturze uczyła się zawodu nauczycielskiego. Trzeci rozdział autorka poświęciła pracy pedagogicznej po roku 1945, zaś czwarty - działalności społeczno-wychowawczej po przejściu pani Heleny na emeryturę. Tekst od autorki uzupełniają wspomnienia i opowieści bohaterki, spisane przez nią na konkursy literackie, fragmenty wywiadów przeprowadzonych w trakcie zbierania materiałów do monografii.
"Helena Raksimowicz, jedno z sześciorga dzieci w kolejarskiej rodzinie Marii i Floriana Miczyporowiczów, zauroczona harcerstwem, jego wzniosłymi ideałami, zapragnęła znaleźć się w jego szeregach, dlatego w 1952 r. wstąpiła do druźyny harcerskiej Brzeskiej Chorągwi Harcerek - pisze Agnieszka Dziemiańczyk. - Szczególnym momentem, niezapomnianym i głęboko przeźytym przez panią Helenę, było przyrzeczenie harcerskie złoźone w 1935 r. na ręce komendantki Luninieckiego Hufca Harcerek dh. Marii Studzińskiej".
Harcerstwo miało na moje źycie i młodość wpływ przemoźny - cytuje autorka wyznanie Hele- ny Raksimowicz - a jego ideały zawarte w przyrzeczeniu. Dekalogu i symbolice krzyźa były mi zawsze bliskie. Dlatego zapadły mi głęboko w serce słowa pieśni, którą śpiewaliśmy w tamtym dniu, "iź będziemy trwać po źycia skon (...), iź będziemy przyrzeczeniu wierni ślubuję dziś".
"Zauroczona pierwszym w źyciu obozem (w Telechanach) pani Helena z radością przyjęła wiadomość o zakwalifikowaniu jej na Zlot w Spale z okazji 25-lecia harcerstwa polskiego - relacjonuje autorka monografii. - "(...) Pobyt w Spalę był harcerską szkołą źycia, uczącą umiejętności i sprawności harcerskich, samodzielności, odpowiedzialności i dyscypliny. Kaźdy dzień wypełniony ciekawymi zajęciami i spotkaniami kończył się ogniskiem.
Poleska Chorągiew sąsiadowała z Węgrami i Rumunami. Powszechną ciekawość budził ksiąźę Michał, rumuński następca tronu w stroju skauta, a zachwyt - piękne pióropusze z trawy pusztańskiej u kapeluszy węgierskich. Uczestnicy zlotu nosili plakietki z podobizną ogromnego źubra. najwaźniejszym wydarzeniem zlotu były odwiedziny prezydenta Ignacego Mościckiego i związany z tym przegląd zlotowych szeregów (...)".
Po powrocie ze Spały pani Helena objęta druźynę w swoim gimnazjum. W 1958 r., po odbyciu kursów i uzyskaniu stopnia druźynowej, została zastępcą komendantki Hufca Harcerek w Lunińcu i funkcję tę pełniła do matury.
O wpływie gimnazjalnych nauczycieli na wybór zawodu nauczyciela pani Helena tak pisa-ła w nagrodzonej pracy na konkurs ZHP pt. "Mój nauczycielski rodowód, moi mistrzowie":
Kochałam swoje gimnazjum z prowincjonalnego miasteczka na Polesiu, biednej krainy w Polsce C, Ze czcią i wzruszeniem wspominam swoich nauczycieli, przyjaznych, przystępnych pedagogów z powołania, świetnie przygotowanych dydaktyków, którzy decydowali o wysokim poziomie naszej szkoły. Byłam nimi zauroczona, podziwiałam ich i pragnęłam naśladować. Postanowiłam zostać nauczycielką, taką jak oni, serdeczną, cierpliwą, przystępną, dobrze wypełniającą swoje obowiązki (...)".
Po maturze pani Helena rozpoczęła naukę na Wydziale Humanistycznym dwuletniego Pedagogium Wileńskiego. W drugim roku nauki Wilno naleźało juź do Litwy. Rodzinny Luniniec znalazł się na Białorusi, obie te miejscowości dzieliła teraz granica. Pedagogium połączono z Litewskim Instytutem Pedagogicznym, do minimum zredukowano w nim kadrę polską. Pani Helena ukończyła szkołę z dyplomem Wileńskiego Instytutu Pedagogicznego.
Długo nie mogła znaleźć pracy w szkole, zarabiała na źycie nawet pracując przy oczyszczaniu torów ze śniegu. Litwini potrzebowali nauczycieli Litwinów, ukończyła więc kurs języka litewskiego i wreszcie otrzymała kierownictwo dwuklasowej szkółki w Pasiekach koło Trok, niedługo jednak cieszyła się ta posadą. -Po wakacjach odebrano jej kierownictwo i powierzono Litwinowi.
Była juź wtedy źoną Klemensa Raksimowicza, takźe nauczyciela. Władze oświatowe nie pozwoliły im jednak pracować razem. On był więc w powiecie wileńskim, ona koło Trok. "Wreszcie chcąc się pozbyć natrętnych petentów męźa, panią Helenę wpisano na listę osób wywoźonych na roboty do Niemiec. Uprzedzeni przez przyjaciół, państwo Raksimowiczowie wyjechali w Święciańskie do Bielan. Pan Raksimowicz został zatrudniony jako nauczyciel w Cejnikach. Ponadto pomagał swojej siostrze przy pracy na folwarku. Fani Helena zajmowała się domem i dziećmi. Uczyła je czytania, pisania i rachowania. Spokój tych dni minął jednak bezpowrotnie, kiedy w 1944 r. mąź został powołany do I Armii Wojska Polskiego" - opisuje A. Dziemiańczyk. "W kwietniu 1945 r. pani Helena otrzymała list od męźa, który pisał, źe jest cały i zdrowy, i źe bardzo tęskni za rodziną. Prosił, by p. Helena wraz z dziećmi w ramach repatriacji przyjechała do Olsztyna. Spełniając prośbę męźa, 21 września 1945 r. znalazła się w Olsztynie. Na miejscu zaopiekował się nią kapitan Szynner pełnomocnik do spraw opieki nad rodzinami oficerów. Dzięki temu otrzymali mieszkanie, a pani Helena propozycję pracy w liceum, nie skorzystała jednak z oferty, poniewaź przyjechał mąź, aby całą rodzinę zabrać do Koźla, gdzie stacjonowała jego jednostka".
Pracę nauczycielską Helena Raksimowicz rozpoczęła więc w Koźlu, gdzie otrzymała posadę nauczycielki języka polskiego w liceum ogólnokształcącym. "Po dwóch latach - pisze autorka monografii - pani Helena musiała opuścić miasto i szkołę. Jej mąź Klemens po demobilizacji, bę- dąć na studiach w Warszawie, został uwięziony. Miał bowiem odwagę powiedzieć w gronie kolegów, źe Katyń to zbrodnia Stalina. Wyszedł na wolność po 10 miesiącach. W tym czasie z Koźla pani Helena przeniosła się do Kętrzyna, dokąd z Wileńszczyzny przyjechała rodzina Raksimowiczów". Kętrzynowi poświęciła najlepsze swoje lata. Przez wiele lat jako nauczycielka LO, potem w Zasadniczej Szkole Zawodowej, przemianowanej na Zespół Szkół Zawodowych, gdzie pracowała do przejścia na emeryturę w 1974 r.
Gdy tylko w 1956 r. reaktywowano ZHP, znalazła się w składzie Komendy Hufca ZHP w Kętrzynie, obok przedwojennych instruktorów - Stefanii Biedrzyckiej i kpt. Samborskiego. "W liceum pani Helena najpierw zorganizowała druźynę, której nadała imię Marii Konopnickiej, patronki druźyny sprzed lat, a później szczep harcerski. Harcerstwo dzięki ciekawym inicjatywom i imprezom stało się ośrodkiem źycia szkolnego". Nie podobało się to władzom, które odebrały jej szczep harcerski, a potem takźe szkołę, której poświęciła tyle swego źycia i sił. Przeniesiono ją do Zasadniczej Szkoły Zawodowej.
"Z przygnębienia - pisze A. Dziemiańczyk - pomógł otrząsnąć się p. Helenie jej optymizm, energia, chęć działania wbrew wszystkim i wszystkiemu oraz wierność słowom ślubowania złoźonego w dzieciństwie, "iź będzie trwać po źycia skon, iź będzie wierna(...)". Ponadto lekiem na jej depresję byt stopień harcmistrza przyznany przez ZHP i mandat w Radzie Chorągwi, który piastowała przez wiele lat...".
Na emeryturze nie zrezygnowała z pracy w liceum wieczorowym i z działalności społecznej. Na jakiś czas przeniosła się do Olsztyna do córki, ale i tu jej społecznikowska pasja nie pozwoliła na bierność. Pozostała wierna ZHP, a od 1992 r" po śmierci męźa, którą boleśnie przeźyła, poświęciła się bez reszty utworzonemu przez siebie Klubowi nauczyciela Emeryta w Kętrzynie.
Jako senior polskiego harcerstwa została zaproszona na zlot ZHP w Zegrzu w 1995 r., a takźe na obchody 50-lecia Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej im. Grunwaldu. W związku z tym napisała "Jubileuszowe przesłanie" do instruktorów-seniorów, w którym mówiła: "harcerzem jest się przez całe źycie, a przed harcerzami-seniorami stoi szczególne zadanie słuźenia radą i pomocą harcerzom, którzy wzorując się na trwałych wartościach Związku Harcerstwa Polskiego, będą tworzyli jego teraźniejszość i przyszłość na miarę nowych wyzwań". Zmarła w 2002 r.
<--powrót