Wacław Żuk

Wacław Żuk jest osobą znaną i cenioną w Kętrzynie. Załoźyciel kętrzyńskiego "Echa", otrzymał duźo odznaczeń państwowych, resortowych i regionalnych. Cieszył się szacunkiem i powaźaniem kętrzynian, a takźe uznaniem władz wojewódzkich i państwowych.

Na początku 1958 r. w kętrzyńskiej cukrowni juź po okresie kampanii cukrowniczej pojawił się nowy pracownik - Wacław Żuk. Kierował działem administracyjno - handlowym. Powoli zapoznał się z nowym miejscem pracy. Pracownicy byli bardzo zdziwieni, kiedy dyrektor zaproponował im zorganizowanie chóru. Nieliczni tylko potraktowali propozycję powaźnie. Zaczęły się źmudne próby. Dołączyli z miasta znajomi znajomych. Tak powstał przy cukrowni męski chór, który uświetniał uroczystości zakładowe, a z czasem miejskie. Chór cieszył się coraz większym powodzeniem i uznaniem. Niebawem do chóru dołączyły kobiety. I tak w 1959 r. powstał chór mieszany. Chórzyści mieli zróźnicowany repertuar, wykonywali piosenki patriotyczne, ludowe i współczesne. Siedemdziesiąt osób zbierało się kilka razy w tygodniu na próby. Kętrzyńskie "Echo" stało się głośne nie tylko w województwie, ale i poza nim. Chór występował w Bartoszycach, Węgorzewie, Piszu, Szczytnie, Giźycku, Olsztynie, Dąbrowie Górniczej, Poznaniu, Katowicach i w Warszawie, gdzie pozostawili niezatarte wraźenie, występując w Sali Kongresowej. Otrzymali rzęsiste brawa, kosze kwiatów i upominki.

Od 1962 r. do 1975 r. pan Wacław pracował na stanowisku Kierownika Domu Kultury w Kętrzynie. Odtąd kaźda miejska uroczystość uświetniana była występami "Echa". Kilkakrotnie chór występował w Kaliningradzie i Obwodzie Kaliningradzkim.

Potem powstał stuosobowy chór chłopięcy. Pięknie wyglądali mali artyści w harcerskich mundurkach i czerwonych beretach. Zespół nie miał nazwy, ale społeczeństwo błyskawicznie ochrzciło śpiewających chłopców "Żuczki". Zbierali jeszcze większe brawa niź dorośli, więc kierownik dwoił się i troił, nie źałował czasu ani sił.

Od 1974 r. "Echo" nie odzywało się, bo pan Żuk wyjechał do PGR Kozłowe. Postanowił zorganizować tam orkiestrę dętą. Pokpiwali i tu niektórzy pracownicy rolni z propozycji nowego kierownika, ale juź po roku pracy orkiestra wystąpiła na zamku w Nidzicy i była przyjęta przez widownię niezwykle gorąco. Na konkursie orkiestr w Olsztynie Kozłowo zajęło l miejsce. Inauguracja roku kulturalnego nastąpiła nie w mieście wojewódzkim, a na wsi w PGR, Przyjechali przedstawiciele z Warszawy. Wysoko oceniono repertuar i wykonanie orkiestry dętej, w której grali pracownicy fizyczni i umysłowi oraz uczniowie ze szkoły podstawowej w Kozłowie. Za całokształt pracy w 1976 r. Wacław Żuk otrzymał Krzyź Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

W 1977 r. powrócił do Kętrzyna, ale nie było juź "Echa". Na jego miejscu pojawił się nowy zespół pieśni i tańca "Agrokompleks". Zespół szybko zdobył powodzenie - występował w wielu miejscach w Polsce. W 1979 r. pan Żuk opuścił zespół, ale nie rozstał się z działalnością artystyczną. Prowadził chór w Liceum Ogólnokształcącym i w Karolowie.

Od 1981 r. akademie miejskie uświetniał chór męski Wojsk Ochrony Pogranicza pod kierownictwem pana Żuka. Kaźdy występ był starannie przygotowany, ciekawy i róźnorodny pod względem repertuaru, l znowu pan Wacław występuje z chórzystami w wielu miastach, a nawet śpiewali kuracjuszom w Świeradowie Zdroju, na przeglądzie męskich chórów wyźszych uczelni wojskowych w 1987r. w Toruniu nasz chór zdobył I miejsce.

Zapytałam pana Wacława, po kim odziedziczył zdolności artystyczne? Okazało się, źe rodzice nie byli muzykalni, ale rodzeństwo takie zdolności posiadało. Poza tym, jak zdradził pan Wacław, na rozwój jego talentu mogło mieć wpływ środowisko, leśniczówka, gdzie się urodził. Wczesne dzieciństwo spędził bowiem w leśniczówce nad Wieprzem w powiecie zamojskim, gdzie ojciec był leśniczym i hodowcą zwierzyny łownej u hrabiego Zamojskiego. Była tam piękna przyroda, śpiewały ptaki i szumiał las.

Do szkoły początkowej cała czwórka rodzeństwa uczęszczała w Michałowie, a następnie do wyźszej zorganizowanej w Szczebrzeszynie. Wacław byt uczniem uzdolnionym artystycznie, nie tylko ładnie śpiewał, ale i rzeźbił, nauczyciel prac ręcznych namawiał go na studia na Akademii Sztuk Pięknych, zaś nauczyciel muzyki na Konserwatorium. Jednak muzyka pociągała go bardziej. Juź w szkole podstawowej dyrygował szkolnym chórem. Będąc uczniem klasy VII zorganizował chór składający się z robotników folwarcznych, który uświetniał uroczystości państwowe i kościelne oraz występował podczas święta pieśni.

Po ukończeniu szkoły podstawowej za namową rodziców podjął naukę w Seminarium nauczycielskim w Szczebrzeszynie. Nadal rozwija zamiłowania muzyczne, jego chór jest znany w najbliźszej okolicy.

Rok 1955 obfitował w doniosłe wydarzenia. Pan Wacław zdał maturę, a następnie został powołany do wojska. Słuźbę odbywał w Zamościu w III pułku artylerii. Od razu przyjęto go do orkiestry wojskowej, wkrótce prowadził chór pułkowy. Miał propozycję przejścia do szkoły kapelmistrzów wojskowych, ale odmówił. Po wojsku miał duźo propozycji, ale zamojski inspektor szkolny skłonił go do zawodu nauczycielskiego. Wacław Żuk otrzymał pracę w Szkole Podstawowej nr 5 w Zamościu. Prowadził lekcje śpiewu i oczywiście chór szkolny. Szkoła nie była rozśpiewana, oczywiście z powodu wcześniejszego zaniedbania. Jakieź było zdziwienie, kiedy od września do listopada chór przygotował wspaniały występ na święto listopadowe i od razu odniósł sukces. Poniewaź w Zamościu pan Wacław pracował na kontrakcie, poszukiwał etatu na stałe i otrzymał go we wsi Gruszka Zapolska, jako nauczyciel w szkole podstawowej. I tu równieź powstał chór, ku wielkiemu zadowoleniu uczniów i rodziców.

4.08.1959 r. nastąpiła mobilizacja, źołnierze zostali przewiezieni do Bydgoszczy, stamtąd do Tucholi, a następnie jechali w stronę Słonimia. Wszyscy byli pewni sił oręźa polskiego i wierzyli w zwycięstwo. Oddział, którego dowódcą baterii artylerii był pan Żuk szedł w wyznaczonym kierunku, nie wiedząc, źe rozpoczęta się wojna. Pojawiły się samoloty wroga, paliły się wsie i sterty ze zboźem. Kiedy doszli do Bydgoszczy, było juź po "bydgoskiej rzezi". Wojsko skierowano na Inowrocław. Ciągłe naloty nieprzyjacielskie, zabici i ranni koledzy, zatłoczone szosy, jęki rannych i umierających oraz płacz uciekinierów sprawiły, źe panu Wacławowi przybyło nagle lat, raptownie osiwiał.

Z garstką źołnierzy przedzierał się przez wojska nieprzyjacielskie nocą w kierunku Modlina. Kiedy okazało się, źe droga jest odcięta, skierował się na Lwów, ale i tam nie było po co iść. Te kilka tygodni grozy i bezradności dłuźyły się w nieskończoność. Ludność cywilna uciekała na południe. Warszawa płonęła. Żołnierze otrzymali rozkaz dowódcy: "Wracać do domów". Postanowili wrócić z bronią, wierzyli, źe jeszcze im się przyda.

Wacław wrócił do domu w dniu swoich imienin 28 września. Dowiaduje się, źe ojciec umiera, musi jak najszybciej podjąć pracę. Zostaje leśniczym w Klemensowie na miejscu ojca u hrabiego Zamojskiego. Kiedy powstają obozy zagłady w Oświęcimiu i Majdanku, zaczyna się masowe wysiedlanie ludności polskiej, która nie chce opuścić ziemi zamieszkałej z dziada pradziada. Zaczynają się ucieczki i wtedy leśniczówka staje się dla wielu Polaków ostoją wolności i spokoju. Cięźkie czasy okupacji pomaga panu Wacławowi przetrwać źona Maria, która zawsze ma w domu zapas chleba. Musi teź ogrzać zmarzniętych i podzielić się odzieźą. Żyją w strachu o swoją rodzinę, o swoje dzieci, ale jeszcze większy był lęk, by nie podzielić losu ludzi z Zamojszczyzny. W 1944 r. nastąpiło wyzwolenie Zamojszczyzny. Pan Wacław zapisał się na kurs plantatorów tytoniu i buraka cukrowego w Lublinie. Zdobył drugi zawód, ale nie podjął pracy. Został nauczycielem w Szkole Podstawowej w Izbicy, a po roku został przeniesiony do Gimnazjum w Tarnogórze. Uczył biologii, prac ręcznych i śpiewu. Praca była niełatwa, lata okupacji spowodowały przerośnięcie młodzieźy. Na szczęście wszystkich zjednoczył chór.

Mając drugi zawód, otrzymał w 1949 r. propozycję pracy w Centrali Zarządu Przemysłu Cukrowniczego w Malborku. Został naczelnikiem wydziału plantatorów. Zaraz po podjęciu pracy zorganizował orkiestrę i cztery chóry. I tak do 1958 r. Malbork rozbrzmiewał śpiewem, a potem przyszła kolej na Kętrzyn.


Maria Rutkowska-Kupran




<--powrót
Losowe zdjęcie

Statystyki

odwiedziło nas:

gości
dzisiaj jest




Znane, mniej znane



Legendy, konkursy, bajki
Strona główna Strona główna Mapa strony Kontakt